jan mak jan mak
3041
BLOG

Clinton czy Trump: kryzys zachodniej demokracji

jan mak jan mak Polityka Obserwuj notkę 121

Nie ma znaczenia czy jutro wygra Clinton czy Trump, bo jak powiedział słusznie (chociaż nieroztropnie) nasz wicepremier, jest to wybór między dżumą a cholerą. Zasadnicze pytanie brzmi: jak to się stało, że najpotężniejsze państwo świata, będące centrum i źródłem światowej demokracji, wyłoniło do wyborów na najważniejszą osobę w państwie – najważniejszą osobę na świecie! – dwie tak mierne kandydatury? Jest to najlepszym dowodem, że zachodnia demokracja znajduje się co najmniej w wielkim kryzysie. Jakieś mechanizmy przestały działać, wypaczyły się, uległy degeneracji i patologii.

Pierwszymi oznakami tej degeneracji było chyba wynaturzanie się mediów jako czwartej władzy. Dzisiaj media na świecie poddane są różnym interesom, korporacji, polityków, ideologów, a najmniej przejmują się funkcją dostarczania obywatelom obiektywnej informacji. Z oznakami tej patologii zetknąłem się już ponad 20 lat temu, kiedy mieszkając na Zachodzie zauważyłem jak marnej jakości, często sprzeczne z faktami, są informacje publikowane na temat Polski. Kładłem to na karb obojętności zachodniego obywatela wobec spraw zachodzących w Polsce lub Bambustanie. (Redakcja wysyła jednego reportera, który traktuje to jak tymczasowe zesłanie i przesyła redakcji reportaże oparte na narracji jednego tubylca, z którym reporter zapija czas w miejscowych restauracjach). Jeśli jednak to co piszą o Polsce jest tyle warte, to co sądzić o innych informacjach z mniej znaczących regionów świata? Już wówczas straciłem respekt do tego, co piszą w zachodniej prasie na temat tego, co się dzieje w innych krajach. Kolejnym etapem było widoczne gołym okiem staczanie się BBC ze wzorca niezależnego i obiektywnego nadawcy w rolę ośrodka propagandy idei lewicowo-liberalnych (co oznaczało coraz częstsze uciekanie się do filtrowania informacji, przedstawiania ich z jednej tylko perspektywy, a także posuwania się do zwykłych kłamstw i manipulacji). Czwarta władza przestała spełniać swoją demokratyczna rolę. Bez dostępu do rzetelnej i obiektywnej informacji, wybory zaczynają tracić sens.

Tu można by krok po kroku analizować przykłady wynaturzania się kolejnych instytucji demokracji i coraz gorszego i patologicznego działania jej mechanizmów. Cały rozdział w tym kontekście można by poświęcić Unii Europejskiej. Ale ponieważ to jest tylko skromna blogerska notka – i mądrej głowie dość po słowie – przejdę do końcowej diagnozy.

Problemem wydaje się być wielki przechył zdecydowanej części demokratycznych instytucji na świecie na stronę lewicowo-liberalną. To zaburzyło równowagę, wypaczyło cały sens demokracji. To zdaje się prowadzić do nowej wersji marksistowskiego totalitaryzmu, który po spektakularnej klęsce wysiłków zbudowania siłą światowego komunizmu, znalazł nowe formy i metody narzucenia światu lewicowej utopii. Problemem jest fakt, że lewicowa ideologia jest w samej swej istocie antydemokratyczna: próbuje zmienić świat według wyobrażeń mniejszości, wbrew naturalnym postawom większości. Ponieważ nie da się tego osiągnąć na drodze uczciwego odwołania się do woli większości, ucieka się więc do całego repertuaru chwytów, które zwykły człowiek uznaje za nieuczciwe i niegodne. Swoim wyznawcom lewicowo-liberalna ideologia daje poczucia uczestniczenia w elicie ludzi postępowych. Łączy się to naturalnie z pogardą dla ciemnej masy, którą trzeba przekształcić. Uczucie pogardy do większości ludzi co i rusz wyłazi z głosicieli postępowych idei.

Nie ma znaczenia czy wygra Clinton czy Trump. Trzeba mieć nadzieję, że dojście do tego dna uzmysłowi zwykłym Amerykanom, że czas powrócić w Ameryce i na świecie do normalnej demokracji – bez przymiotników korygujących, bez politycznej poprawności, bez dyktatury mniejszości, bez zwalczania religii,  i bez rządów komisarzy, korporacji, trybunałów i pseudo-oświeconych elit. Rosnąca dziś w siłę strona konserwatywna, nie powinna tego zadania traktować jako walki dwóch równoprawnych ideologii – bo tamta strona posługuje się inną moralnością i nie waha się sięgać po narzędzia i broń, które z naszego punktu widzenia są niegodne i niedopuszczalne. Nie sięgajmy po te same narzędzia – raczej postawmy sprawę jasno: my chcemy przywrócenia demokracji! I w dążeniu do tego celu nie ustaniemy.

jan mak
O mnie jan mak

Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka