jan mak jan mak
5288
BLOG

Ziemkiewicz przestrzega PiS

jan mak jan mak Polityka Obserwuj notkę 90

Istnieje grupa publicystów prawicowych których głównym zajęciem wydaje się wybrzydzanie na obecne rządy PiS.  Do głównych figur tej grupy można zaliczyć Ziemkiewicza i Warzechę, chociaż dałoby się wymienić kilku innych niemniej krytycznych. Czasami nazywam ich „wybrzydzaczami”, ale jest to generalnie określenie niesłuszne. Po pierwsze publicyści ci są wierni swoim poglądom, uczciwi i z konsekwencją potrafili przyjąć wypchnięcie ich na margines przez „obiektywne inaczej” media III RP. To im daje dzisiaj moralne prawo do krytyki i nie pozwala zbyć słowem „wybrzydzacze”.  Po drugie krytyka potrzebna jest każdej władzy, każdemu działaniu, bo nie ma ludzi nieomylnych i wszystko przewidujących. Krytyka odsłania te punkty i te możliwości, których inaczej moglibyśmy nie dostrzec, a które należy brać w swoich rozważaniach i działaniach pod uwagę. Inaczej popada się w dogmatyzm.

Oczywiście, merytoryczną krytykę odróżnić należy od krytyki politycznej (nomen omen) – motywowanej politycznie. Ta pierwsza, oparta o próbę zrozumienia zjawisk, nie musi być całkiem obiektywna, i generalnie o pełny obiektywizm bardzo trudno.  Każda analiza dziennikarska czy ekspercka sytuacji politycznej zawsze jest w pewnym stopniu stronnicza, chociażby dlatego, że oparta jest o własny punkt widzenia, światopogląd i hierarchię wartości. Odróżnić to jednak należy od zwykłej propagandy jaką uprawiają politycy w dyskusjach publicznych. Politycy posługują się propagandą, demagogią i retoryką, niekoniecznie dlatego, że są zbyt leniwi lub zbyt głupi na merytoryczna analizę, ale dlatego, że w pozyskiwaniu politycznych stronników i wyborców, retoryka i demagogia są po prostu znacznie skuteczniejsze niż argumenty merytoryczne. (Niestety część ludzi, w tym niektórzy komentatorzy na S24, powielają tę propagandę i zdają się uważać ją za „własne przymyślenia”).

Tym cenniejsi są krytycy próbujący rzetelnie analizować sprawy. Krytyką politycznej opozycji można się nie przejmować, przynajmniej jeśli chodzi o jej merytoryczną zawartość. Tekstów powielających taką propagandę nie warto czytać, a na pewno nie warto z nimi dyskutować, bo to jest zasadniczo bezowocne. Natomiast warto czytać krytykę merytoryczną i z nią dyskutować, bo to doskonali nasze rozumienie świata i wiedzę o nim. I mam nadzieję, że nasi decydenci w PiS czytają Ziemkiewicza, Warzechę i innych, i doceniają fakt, że mogą swoje widzenie spraw skonfrontować z innym.

*

Co powiedziawszy, mogę przystąpić do polemiki z Ziemkiewiczem. „Polemiki” to może za dużo powiedziane, bo wątpię czy Ziemkiewicz na swoich wyżynach zniża się do czytania wypocin jakichś blogerów, jednak jeśli zasieję ziarno wątpliwości w niektórych jego czytelnikach i wyznawcach, to też nie do pogardzenia.

Chodzi o jeden z jego ostatnich tekstów: Misiewicz na miarę naszych możliwości. Warto przeczytać w całości, bo sprawia wrażenie nieodpartej logiki, i warto się zastanowić, gdzie w tej logice są luki.

*

Ziemkiewicz odpowiada ironicznie na pytanie czym różni się powołanie Misiewicza w skład rady nadzorczej Polskie Grupy Zbrojeniowej od powoływania osób bez kwalifikacji na różne stanowiska przez poprzednią władzę. Przedtem – odpowiada Ziemkiewicz – to był nepotyzm i skok na kasę, a teraz jest …rewolucja, a nawet powstanie. „A logika powstańcza jest taka, że na kluczowe odcinki trzeba rzucać ludzi pewnych, reprezentujących Sprawę”.

Ziemkiewicz zdaje sobie sprawę, że postępowanie i sytuacja PiS nie da się porównać do tego, co robiła PO, że to dwie różne rzeczy, że „mamy tu do czynienia z różnymi rodzajami zła” – jak twierdzi.  Ziemkiewicz znajduje inną analogię – z Piłsudskim. Przyznaje, że wkrótce wyjdzie jego nowa książka „o fatalnych dla Polski skutkach działalności i legendy Józefa Piłsudskiego”, i uważa że działania Macierewicza prowadzane są właśnie według wzorca „sanacyjnego”. Końcowym efektem ma być „opanowanie kraju przez różnego rodzaju miernoty – Becków, Rydzów, Dębów-Biernackich, Rómmli i Koców, którym ostatecznie oddał Piłsudski wszystko, rządy, finanse, gospodarkę, i które doprowadziły kraj do zagłady z takim patriotycznym nadęciem i zadęciem, że wielu do dziś ta zagłada upaja dumą.”

Mamy tu do czynienia z typowym argumentem przez analogię. Podręczniki krytycznego myślenia przestrzegają, że argumenty przez analogię są notorycznie zawodne, szczególnie w dziedzinie polityki i socjologii. To co powoduje, że argument Ziemkiewicza jest czysto retoryczny (chociaż piękna to retoryka), to fakt, że Macierewicz działa w warunkach postkomunistycznego układu, który trzeba spacyfikować, działa na specyficznym ograniczonym odcinku, w szczególnie zabagnionej dziedzinie, i chce mieć swoje „oczy i uszy” w radzie nadzorczej strategicznej spółki (a nie w zarządzie!). Jaka jest alternatywa? Wstawić tam kogoś z konkursu. Na przykład taki konkurs mógłby wygrać Kazio Marcinkiewicz albo Janusz Kaczmarek. Fachowcy. Nawet Kaczyński ich nie przejrzał. Analogia Ziemkiewicza jest zupełnie nietrafiona, ale fakt ten przykryty jest bardzo zręczną i uwodzicielską retoryką.

Owszem, dzisiejsza sytuacja to rodzaj powstania – ale nieporównywalnego z czymkolwiek przedtem. W pewnych dziedzinach trzeba podejmować działania rewolucyjne, w innych postępować wolniej, a w jeszcze innych wprowadzać mechanizmy docelowe. Oczywiście warto ostrzeżenie Ziemkiewicza przyjąć i mieć w tyle głowy. Ale konkretna sprawa z Misiewiczem – to jednak zwykłe „wybrzydzanie”.  Myślę, że na pogląd Ziemkiewicza wyrażony w przywołanym artykule większy wpływ ma jego niechęć do legendy Piłsudskiego, niż trzeźwa ocena sytuacji.

jan mak
O mnie jan mak

Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka