jan mak jan mak
1371
BLOG

Referendum partyjne czyli psucia demokracji ciąg dalszy

jan mak jan mak Polityka Obserwuj notkę 37

Były prezydent Komorowski coś tam mącił niewyraźnie o zmianie sposobu finasowania partii politycznych, i wyszło pytanie referendalne w stylu: czy jesteś za tym, żeby coś zmienić? Uznał osobiście, lub mózgami swoich doradców, że mówić otwarcie o likwidacji finasowania z budżetu partii politycznych byłoby niezręcznie. Zbyt bardzo kojarzyłoby się z innym liberalnym hasłem PO: likwidacja publicznego finansowania szpitali. Teraz PO postanowiła jednak, nowym bilbordem, sięgnąć wprost po hasło „Stop finansowaniu partii z budżetu!

O co tu chodzi? Sprawa jest dość oczywista. Wszystkie pozostałe partie i większość komentatorów, uważają, że w polskich warunkach nie ma rozsądnej alternatywy do finansowania partii z budżetu. Można jedynie zastanowić się nad zmianą sposobu finansowania (na przykład, zakazu finasowania bilbordów i innych form propagandy żerujących na braku wiedzy i rozeznania). Likwidacja finasowania budżetowego w polskich warunkach niedojrzałej demokracji oznacza po prostu niszczenie demokracji: coś w czym PO specjalizuje się od 8 lat.

Są co prawda młodzi fani Kukiza, którym wydaje się, że polska demokrację można naprawić zmieniając parę przepisów (nie widzą, że problem tkwi w braku obywatelskiej dojrzałości i aktywności, a nie w przepisach), ale wszyscy pozostali ludzie interesujący się polityką wiedzą, że hasło likwidacji finasowania partii z budżetu to zwykła demagogia.

Manipulacje zawarte w najnowszych bilbordach PO wypunktował już awojt. Ja chciałbym zwrócić uwagę na szczególną obrzydliwość stosowanych przez PO technik. Są dwa rodzaje demagogii. Jedna żeruje po prostu na braku wiedzy i rozeznania odbiorcy, a druga odwołuje się jednocześnie do niskich instynktów, usiłuje w odbiorcach złe instynkty rozbudzić.

Bilbord PO próbuje uruchomić taki oto ciąg skojarzeń: pasą się i żrą za nasze pieniądze, to przynajmniej zabrać im tę kasę, niech kombinują gdzie indziej. Furda demokracja, furda rozwiązania stosowane w całej Europie. Zabrać im kasę!

Do grona tych wyborców PO, którym udało się „wdrukować” irracjonalną nienawiść do PiS (racjonalną nienawiść mają tylko złodzieje i przestępcy na szczytach władzy, do których PiS usiłował się nieudolnie dobrać), dołączyć teraz mają ci, którzy ponad jakąkolwiek refleksję cenią sobie zabranie pieniędzy innym. Fakt, że zabierze się 50 mln (bo tyle mniej więcej kosztuje roczne finansowanie partii politycznych), a na referendum wyda się 100 mln jest poza horyzontem refleksji PO i ich obecnego „targetu”.

Warto zwrócić też uwagę, że PO apeluje do niskich uczuć swoich wyborców, ale nie apeluje bynajmniej o udział w referendum. Wie, że referendum się nie uda i nie chce brać na siebie odium tej klęski (tę żabę zaserwowaną przez byłego prezydenta ma zjeść Kukiz). W tej sytuacji bilbord PO ma oczywiście charakter wyborczy: nie o wynik referendum w nim chodzi, tylko o pozyskanie wyborców. Warto więc o referendum zacząć mówić prawdę: to jest „referendum Platformy” – niech PO skonsumuje owoce swoich machlojek z demokracją.

TAK – jestem za zmianą dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa. Uważam, na przykład, że ustawa o finansowaniu powinna zakazywać finansowania i używania w kampaniach wyborczych bilbordów, spotów, i innych form ogłupiającej reklamy. Nie pójdę jednak na referendum, które były prezydent ogłosił rzutem na taśmę dla ratowania swojego …poparcia, którego pytania są niejasne i niczego nie rozstrzygają, i którą to prezydencką hucpę poparł bezmyślnie Senat (jawnie kierując się partyjnym interesem), a rządowi prawnicy krzyczą dziś: „nic się już nie da zrobić! Trzeba te 100 mln wyrzucić w błoto!”.  

Jestem za rozwijaniem bezpośrednich form demokracji, za politycznym aktywizowaniem obywateli, ale to platformerskie referendum to kpina z demokracji, to kolejny etap jej psucia. Pytania obrażają ludzka inteligencję. Platforma wymyśliła te pytania, oparte na sobie wiadomych rachubach, nie chce dopisania innych pytań – więc jest to jej referendum: referendum partyjne. Niech więc idą na nie idą ci, którzy popierają PO oraz takie rozumienie demokracji.

Ciekawe ilu wyborców PO pofatyguje się do urn, żeby wziąć udział w tej partyjnej farsie? To prawie jak głosowanie w „wyborach” urządzanych swego czasu przez PZPR. Ciekawy sprawdzian determinacji tego elektoratu i realny sondaż przed wyborami do sejmu. Bo owo „referendum” PO i Komorowskiego ma tyle wspólnego z prawdziwym referendum, co „wybory” urządzane w PRL – z demokratycznymi wyborami. 

jan mak
O mnie jan mak

Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka