jan mak jan mak
1479
BLOG

Odbudować wspólnotę – moje życzenia dla prezydenta Andrzeja Dudy

jan mak jan mak Polityka Obserwuj notkę 104

Dla tych, którzy dobrze życzą Polsce, na czoło obietnic składanych przez nowego prezydenta Andrzeja Dudę wybija się hasło „odbudować wspólnotę”. Większość komentatorów kojarzy je z hasłem „zasypać podziały w społeczeństwie”, i część wyraża swoją niewiarę w to, żeby to było możliwe. Podziały te wydają się zbyt głębokie, a co gorsza, wydają się wygodne dla polityków.

Jednakże odbudowanie wspólnoty jest niezupełnie tożsame z zasypywaniem podziałów. Istnieją politycy, i istnieją grupy społeczne, które pozostaną przy tych podziałach chyba do końca swoich dni. Jeśli naprzeciwko ma się zdrajców Polski i czerwoną hołotę, to jaka tu może być zgoda? Potrzebny jest uczciwy sąd lub uliczna latarnia, jeśli tego pierwszego zabraknie. Jeśli naprzeciwko ma się ciemnogród, który przynosi nam wstyd przed całą Europą, sektę smoleńską i zacofany naród przywiązany do nacjonalistyczno-patriotycznych ryków, to niestety demokrację trzeba zawiesić na kołku, bo inaczej mielibyśmy tu dziewiętnastowieczny skansen i rządy ulicznej hołoty.

Są niestety Polacy, których do żadnej zgody przekonać się nie da, ale stanowią oni margines (chyba spory, ale jednak margines). Zdecydowana większość Polaków, jak sądzę, ma dość podziałów i napiętej politycznej atmosfery. Nawet jeśli mają swoje przekonania, co do różnych spraw, to nie są aż tacy zacięci, żeby ich koniecznie musiało być na wierzchu. Tych Polaków może do siebie przekonać prezydent Duda, jeśli rzeczywiście zabierze się za odbudowywanie wspólnoty, jeśli umiejętnie będzie unikał skrajności i pokazywał, że odbudowa więzi społecznych jest dziś zadaniem ważniejszym, niż jakiekolwiek inne.

W swoim haśle odbudowy wspólnoty prezydent Duda, nie przypadkiem jak sądzę, odwołał się do „Solidarności” z roku 1980, kiedy rzeczywiście miało się wrażenie, że w całym narodzie zapanował duch odnowy. Tamten czas dawał nadzieję na zbudowanie prawdziwego społeczeństwa obywatelskiego, na budowę lokalnych wspólnot, fundamentu, na którym można by było potem budować prawdziwą demokrację. Niestety, ten ówczesny duch w narodzie został brutalnie zgaszony wprowadzeniem stanu wojennego.

A teraz część, której prezydentowi Dudzie nie wypadało powiedzieć w inauguracyjnym przemówieniu.  W roku 1989 nie było prawie nic z tego ducha „karnawału Solidarności”. Euforia i entuzjazm, jeśli gdziekolwiek można było je odnaleźć, to tylko wśród układających się elit. I ułożyli, co ułożyli. Odgórne porozumienie w sprawie zmiany ustroju. Pomińmy fakt, że zdaniem znacznej części narodu, oddano zbyt wiele ustępującemu układowi komunistycznemu, że był moment, iż można było te porozumienia zerwać (jako zawarte pod przymusem) i pójść dalej do przodu w demokratyzacji i dekomunizacji – i że słusznie czy niesłusznie III RP w oczach wielu jest w dużym stopniu rezultatem zdrady przez elity solidarnościowe ich robotniczego i społecznego zaplecza. Problem polega na tym, że III RP została zbudowana odgórnie i w efekcie ma dzisiaj bardzo rachityczne społeczeństwo obywatelskie, brak prawdziwych lokalnych wspólnot (bo przecież nie są takimi układy PSL-owskie), a w konsekwencji ciągle ułomne mechanizmy demokratyczne i niedorozwinięte demokratycznie media. Do tego, brak dekomunizacji, jakiegoś wyraźnego odcięcia się od komunistycznej przeszłości i dominująca rola postkomunistów w budowie III RP spowodowały zamieszanie w podstawowych wartościach, poczucie niesprawiedliwości, brak wspólnego rozumienia historii, wytworzenie się dwóch zwalczających się obozów, dwóch bardzo różnych wizji państwa polskiego.

*

Są dwa scenariusze. Pierwszy: walczyć o prawdziwie niepodległą Polskę; zwycięstwo jest o krok. W odpowiednim momencie rozliczyć i ukarać wszystkich winnych zdrady, przeprowadzić już nie dekomunizację, ale „depostkomunizację” – w sądach, w mediach, w policji, w wojsku. Te część społeczeństwa, która wspierała postkomunistyczny układ, choćby biernie, głosując na PO, zepchnąć na margines, niech zostaną im tylko niszowe media (tyle co dziś ma prawica) i dążyć do całkowitego zniszczenie jej politycznej reprezentacji – tak jak Niesiołowski, Michnik, Sikorski, i inni ideolodzy III RP wzywali do zniszczenia PiS-u i jego wyborców. Pomijając, że wstrętne byłoby realizowanie chorych rojeń Niesiołowskiego i Michnika (a rebours), jest to, moim zdaniem, tak czy inaczej, droga do klęski.

Drugi scenariusz: najpierw odbudować wspólnotę; wskrzesić ducha i idee dobra wspólnego z roku 1980. Wprowadzanie JOW-ów bez dobrze rozwiniętych lokalnych wspólnot, to budowanie domu od dachu. Jeśli będziemy mieli dobrze funkcjonujące lokalne wspólnoty, to wtedy nawet obecny system wyborczy zadziała znacznie lepiej: ludzie nie będą wybierali „jedynek”, ani spadochroniarzy przywiezionych z centrali; na listach będą szukali ludzi, którzy dali się poznać z dobrej strony w lokalnym życiu społecznym; jeśli takich na liście nie będzie, to lista może sobie wracać do Warszawy. Samo to zmusi partie do angażowania się w życie lokalnych społeczności.

W poprzedniej notce zastanawiałem się od czego zacząć sprzątanie „stajni Augiasza”, za jaką uważam stan polskiej demokracji. Po przemówieniu prezydenta Dudy, nie ulega dla mnie wątpliwości, że właśnie od odbudowy lokalnych wspólnot, od odbudowy poczucia wspólnoty ludzi żyjących dziś między Odrą i Bugiem. To jest fundament, który umożliwi odnowę i naprawę innych obszarów.

*

Nie mam wątpliwości, że prezydent Duda przystąpi do tego zadania na poważnie i z właściwą mu rozwagą i życzliwością. W swoich wizytach w miasteczkach i powiatach nie będzie wzywał do głosowania na PiS, tylko będzie mówił o tym, co należałoby jego zdaniem w kraju zrobić. (PiS-owi wystarczy, że człowiek pochodzący z szeregów tej partii będzie zjednywał sobie sympatię i budził entuzjazm do zmian). Sądzę nawet, że odważy się mitygować bardziej radykalnych zwolenników, w imię osiągnięcia celu ważniejszego. Nie mam wątpliwości, że zleci opracowanie projektów obiecanych ustaw fachowcom, tak żeby obecny sejm nie mógł odrzucić ich pod pretekstem, że są niepoważne i niedopracowane. Nie mam wątpliwości, bo to nakazuje rozsądek i rozwaga. A prezydenta Dudę mam za człowieka obdarzonego hojnie tymi przymiotami.

Chociaż zadanie odbudowania wspólnoty wydaje się wręcz herkulesowe, i nie ma żadnej pewności, że się uda, to nadzieję budzi młodość pana prezydenta, energia, wykształcenie i dobre wzorce. Rzeczywiście, trawestując zdanie z jego przemówienia, można zapytać retorycznie: Niemożliwe?! A wygranie wyborów prezydenckich wydawało się możliwe?! Dość oczywiste jest, że wszyscy którzy dobrze życzą Polsce, powinni życzyć prezydentowi sukcesu w tym zadaniu. Aspirujące do demokracji media powinny go usilnie w tym wspierać.

Czy będą wspierać? Czy też, jak wieszczą niektórzy, uruchomią „przemysł pogardy 2.0”?

Chociaż moje zdanie na temat stanu mediów w III RP jest bardzo krytyczne, starając się być obiektywny, muszę odnotować fakt, że wielu audycjom i komentarzom w mediach mainstreamowych trudno byłoby coś zarzucić. Relacjonowały „Duda Day” z życzliwością, potępiły dość zgodnie buczenie w ławach PO, i nieobecność Tuska. (Jako szczególny przykład wskażę obiektywny i wyważony komentarz na onet.pl). Można odnieść wrażenie, że wielu dziennikarzy też ma już dość uczestniczenia w propagandowych nagonkach, a szczególnie w przemyśle pogardy. Może więc górę wezmą jednak dobre życzenia dla Polski? Może w ogólnej atmosferze prób pokazywania klasy i dobrych obyczajów, media naprawdę dadzą nowemu prezydentowi 100 dni spokoju?

Jeśli jednak zostanie uruchomiony przemysł pogardy, to prezydent Duda bynajmniej nie jest wobec niego zupełnie bezbronny (tak jak był, niestety, śp. Lech Kaczyński). Wydaje mi się, że na razie najważniejsze to zacząć realizować program odbudowy wspólnoty, starać się nie dawać, żadnych pretekstów mediom do przerwania 100 dni spokoju. A co będzie dalej, zobaczymy.

Panie Prezydencie, z całego serca życzę Panu powodzenia w dziele odbudowy wspólnoty Polaków, przywrócenia ducha roku 1980! (może jakoś te moje osobiste życzenia do Pana Prezydenta dotrą? :)

jan mak
O mnie jan mak

Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka