jan mak jan mak
1856
BLOG

Program Kukiza – w języku zrozumiałym dla systemu

jan mak jan mak Polityka Obserwuj notkę 98

Jestem za, a nawet przeciw. To zdanie z formalno-logicznego punktu widzenia nie ma sensu. A jednak to i inne podobne wypowiedzi zjednały swego czasu Lechowi Wałęsie miliony wyborców. Ludzie jakoś to zdanie rozumieli, tak, że ich przekonywało. Zagadnienie znaczenia zdań w języku naturalnym, jest znacznie bardziej skomplikowane, niż to sugeruje logika formalna.

Fakt, że Kukiz mówi, iż nie ma żadnego programu, można wyrazić w stylu Wałęsy Mój program, to brak programu. I hasło to, wbrew pozorom może utrzymać przy nim rzesze zwolenników. A to, że kpią z tego Struzik z Wenderlichem, i Brudziński z Halickim, że kpią z tego pracownicy mediów (którzy jak wiadomo, w swoim mniemaniu przerastają intelektem zwykłe pospólstwo), że kpią z tego blogerzy S24 – to tylko może przysporzyć Kukizowi dalszej popularności. 

Nie jest moim celem uświadamianie polityków i pracowników mediów – bo ci moich wpisów nie czytają. Więc tłumacząc program Kukiza na język systemu nie pomogę im wyjść z błędu. Robiąc to chciałbym jedynie wejść w polemikę z szanownymi kolegami z S24, którzy podejrzewają lub sugerują, że Kukiz to anarchista, i że chodzi mu o "rozpierduchę". 

To, o czym mówi Paweł Kukiz, to program szczegółowy. Takiego programu Kukiz nie ma, i nie zamierza mieć, ponieważ taki program jest niemożliwy przy dziele jednoczenia różnych nurtów obywatelskich: od Sasa do Lasa. Kukiz jednak ma, wbrew pozorom, program strategiczny, pewne konkretne cele do osiągnięcia, których końcowym efektem ma być uzdrowienie polskiej demokracji. Program ten można usłyszeć (w kawałkach), w jego różnych wypowiedziach publicznych i prywatnych, przy użyciu Kukizowego języka. Ja postaram się przedstawić ten program w języku normalnego dyskursu publicznego, a więc w szczególności, w języku zrozumiałym dla ludzi tkwiących w obecnym systemie.

 

Jestem – w tym wypadku – tylko tłumaczem, więc nie daję gwarancji poprawności tłumaczenia, ale może Paweł Kukiz zechce potwierdzić lub zaprzeczyć. Jak każdy program, program Kukiza ma swoją preambułę, którą jest diagnoza oderwania państwa od obywateli, partiokracji, korupcji i złodziejstwa, zakłamanych mediów, postkomunistycznego wymiaru sprawiedliwości, upadku wartości patriotycznych i innych. Nie rozwijam, bo w tej sprawie wylano już tony farby drukarskiej i przetworzono miliony bitów, i każdy wie, o co chodzi.

Konkretny program na całkowitą zmianę tego stanu rzeczy, na restaurację i renesans, jest następujący. Zebrać dostatecznie duże poparcie, na przykład pod sztandarem JOW (ale to tylko symbol) i wprowadzić do parlamentu jak największą ilość nowych ludzi dobrej woli, o odpowiedniej moralnej kwalifikacji, zwolenników radykalnej zmiany i oddania państwa obywatelom. Ci ludzie mogą mieć różne poglądy na inne sprawy, lewicowe i prawicowe, ale powinni mieć wolę wspólnego wypracowania podstaw tej wielkiej zmiany i wspólnego jej dokonania. O tym, jaka bardziej konkretnie będzie ta zmiana, zadecydują ci, którzy wolą wyborców zostaną wybrani. W tej chwili dogadywanie jej byłoby bez sensu, bo zbyt wielu jest różnych kandydatów i zbyt wiele różnych opinii w sprawach szczegółowych. Wśród 200 czy więcej wybranych posłów, którzy pójdą do wyborów z taką dobrą wolą dogadania się w Sejmie w sprawie wielkiej zmiany, będzie to wykonalne. 

I tu mamy rozwiązanie paradoksu JOW-ów. Ludzie ci nie będą pochodzić z wyborów większościowych, bo w tej chwili obowiązuje inna ordynacja. Nie wyłonią ich lokalne społeczności, ale lokalne społeczności będą mogły przynajmniej zaakceptować lub odrzucić ludzi wyłonionych przez Kukiza – tych, których w poszczególnych okręgach wystawi on jako tzw. jedynki na listach. Taki etap przejściowy jest niestety nieunikniony (tych, którzy zmienią ordynację, trzeba wyłonić przy pomocy starej ordynacji). Kukiz postara się zapewnić, żeby ci z jedynek czuli się związani ze swymi wyborcami i zobowiązani do rozliczenia się przed nimi – tak jakby byli wybrani w JOW-ach.

​Tu wyjaśnia się też paradoks samego Kukiza, który twierdzi, że sam nie pcha się do polityki i nie zamierza politykiem zostawać. Jego celem jest jedynie wprowadzenie do sejmu takiej większości, która zmieni ten sejm i zmieni ustrój. Reszty dokonają ci wybrani. Jego celem jest wprowadzenie do polskiej polityki nowej świeżej krwi. W tym sensie jego program można określić mianem: TRANSFUZJI. Kukiz chce dokonać transfuzji w organizmie polskiej polityki. Sama transfuzja ma charakter ozdrowieńczy. Po transfuzji organizm sam się regeneruje.  

Oczywiście sporym problem jest sama procedura wyłonienia takich kandydatów, którzy spełnialiby kryterium „ludzi dobrej woli, o odpowiedniej moralnej kwalifikacji, zwolenników radykalnej zmiany i oddania państwa obywatelom”. Etapem tego jest walka o referendum. Ostatecznie jednak sam Kukiz z najbliższymi współpracownikami* zatwierdzi poszczególnych kandydatów na listach, jest na to sensowna metoda – ale ponieważ to nie jest już program tylko technika działania, nie będę w to wchodził. Tak samo, powstrzymam się przed komentowaniem szans na zrealizowanie tego programu (przynajmniej w tej notce), bo to też inna sprawa.

 

* najbliżsi współpracownicy to nie ci, którzy się publicznie za takowych podają; żeby użyć mojej ulubionej frazy Kornela Ujejskiego, spopularyzowanej przez  Prezesa  – „inni szatani są tam czynni”.

 

jan mak
O mnie jan mak

Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka