jan mak jan mak
4551
BLOG

To już jest koniec…

jan mak jan mak Polityka Obserwuj notkę 131

... nie ma już nic,
Jesteśmy wolni, możemy iść. 
To już jest koniec, możemy iść,
Jesteśmy wolni, bo nie ma już nic. 

Komu dziś można zadedykować słowa tej piosenki Kuby Sienkiewicza? To, że każdy wie komu, jest już elementem samospełniającej się przepowiedni. Kula śniegowa się toczy. Okręt tonie. Szczury już szukaja dróg ewakuacji. Kapitan uciekł pierwszy.

Generalnie (pozostając w retoryce mądrości ludowych) nie jestem skłonny do dzielenia skóry na niedźwiedziu, i przestrzegam zwykle przed chwaleniem dnia przed zachodem słońca. Ale w pojedynku sobotnich konwencji, który na korzyść PiS-u rozstrzygnęły nawet (chcąc nie chcąc?) zaprzyjaźnione telewizje, a przedstawiciele lewicy (chcąc nie chcąc) mówią o „nokaucie”, dostrzegłem element, który sprawia, że zasadne staje się rozważanie szans PiS-u na uzyskanie samodzielnej większości.

Tym elementem jest następujący konkret: 1) zwiększenie kwoty wolnej od podatku, 2) dodatki na dziecko, 3) cofnięcie reformy emerytalnej. Nic się tak nie przebije do świadomości wyborców, jak taki konkret dotyczący bezpośrednio ich sytuacji materialnej. Szczególnie, ze trąbią o tym (chcąc nie chcąc) zaprzyjaźnione telewizje i gazety. Jak sprawić, żeby zaprzyjaźnione media propagowały program PiS-u? Ano tak właśnie: wysuwając takie konkretne, mocne postulaty!

Oczywiście, zaprzyjaźnione media trąbią o tym głównie w kontekście, jakie to niby nieodpowiedzialne, posługując się opiniami zaprzyjaźnionych ekonomistów. Ale nie wiedzą o tym (?), że działa to dziś dokładnie odwrotnie. Sytuacja jest bowiem taka jak z fabrykantem i strajkującą załogą fabryki. Fabrykant ma napchane kieszenie pieniędzmi i mówi do robotników: nie mam z czego wam dać, jak podniosę wynagrodzenia, to fabryka zbankrutuje. Nawet jeśli to jest prawda (a najczęściej nie jest), to i tak nikt ze strajkujących mu nie uwierzy, patrząc na jego wypchane kieszenie. (Właśnie minister Zembala znalazł pieniądze dla strajkujących pielęgniarek).

Na dodatek, zdrowy rozsądek podpowiada, że owi ekonomiści, biorący udział w kolacjach z ośmiorniczkami i pogardzający pracą za 6000 złotych, zwyczajnie łżą. Oto bowiem niektórzy inni ekonomiści stwierdzają już dziś, że podniesienie kwoty wolnej od podatku to (z ekonomicznego punktu widzenia) bardzo dobry pomysł, a na dzieci też się znajdzie – szczególnie, że jest to działanie na dłuższą metę w pełni racjonalne. Cofnięcie reformy emerytalnej? W minimalnej wersji: niech ludzie sami decydują kiedy przejść na emeryturę: wcześniej z mniejszą emeryturą lub później z większą. Przy realnych wypłatach (kto wie z pewnością jakie one będą?) może okazać się, że większość i tak zdecyduje się pracować dłużej – bez żadnego przymusu ze strony państwa.

Zaprzyjaźnieni ekonomiści i pseudo-rozsądni komentatorzy zwyczajnie łżą, bo kierują się taką oto logiką: ja opływam teraz w dostatki, a jak się zmieni, to nie wiadomo jak to będzie. Lepiej więc niech zostanie tak jak jest. Wyborcy kierując się tą samą logiką wyciągają wniosek dokładnie odwrotny: jeśli autostrady kosztują u nas dwa razy więcej niż na Zachodzie, to może całe państwo kosztuje dwa razy więcej niż powinno?

Czego już szersza publika nie wie, ale przeczuwa kierując się zdrowym rozsądkiem, to fakt, że tak naprawdę ekonomiści są jak meteorologowie: z takim samym powodzeniem przewidują konsekwencje takich lub innych rozwiązań gospodarczych. Obie dziedziny mają charakter naukowy, są w stanie dość dobrze wyjaśniać przyczyny zaistniałych zjawisk, ale obie, mówiąc uczenie, mają bardzo małą zdolność predykcji, ze względu na zbyt wielką ilość czynników wchodzących w grę. Co więcej, w ekonomii jest więcej czynników, mniej uchwytnych, które mogą nie mieć znaczenia lub mogą mieć znaczenie decydujące w zależności od sytuacji. Przewidywanie w ekonomii jest obarczone większym błędem niż w meteorologii, która zajmuje się bądź co bądź jedynie rzeczywistością fizyczną. O potencjalnym wyjściu Grecji ze strefy euro ekonomiści wiedzą tylko tyle, że na początku na pewno będą duże perturbacje (które mogą bardzo zaszkodzić interesom ekonomicznego establishmentu – lepiej więc niech zostanie jak jest).

I fakt drugi: demokracja działa generalnie według zasady, że „nikt ci tyle nie da, ile dadzą kolejne wybory”. Między wyborami politycy stosują głównie taktykę, lepiej nic nie zmieniać. Podczas wyborów różne grupy społeczne uzyskują różne koncesje. I zwykle okazuje się, że od tych koncesji nic się nie zawaliło. A jeśli czasami coś się zawali, to i tak jakoś tam się ułoży. Bo koniec końców nikt niczego nie jest w stanie przewidzieć.

No to co? Decydujemy się na całkiem realną zmianę w postaci: 1) zwiększenie kwoty wolnej od podatku, 2) dodatki na dziecko, 3) cofnięcie reformy emerytalnej  –  i zobaczymy co z tego wyniknie – czy niech lepiej zostanie tak jak jest?

Prawdziwe referendum odbędzie się w październiku i będzie dotyczyć tej konkretnej oferty. 

jan mak
O mnie jan mak

Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka