jan mak jan mak
2064
BLOG

Polska polityka czyli przedstawienie kukiełkowe

jan mak jan mak Polityka Obserwuj notkę 56

W jednej z moich ostatnich notek uważałem wyrwanie się pani Kopacz do stanowiska premiera za ponury żart. Myślałem sobie, a razem ze mną znaczna część poważniejszych komentatorów politycznych, że jednak są jakieś granice, i chociaż na najważniejsze stanowiska w sejmie można powołać klaunów – skoro chce się z niego zrobić cyrk – to jednak do rządzenia dużym krajem europejskim wymagane są pewne kompetencje i jakieś zdolności. Nic z tego. Z sejmu udało się zrobić cyrk (o czym świadczą sondaże), teraz czas na rząd? Powołanie pani Kopacz na premiera jest przekroczeniem kolejnej granicy na drodze odbierania polskiej demokracji jakiejkolwiek powagi.

Z przykrością patrzę jak szybko do tej degradacji dostosowują się tzw. polskie media, dziennikarze i komentatorzy. Tylko na nielicznych twarzach można było dostrzec cierpienie (red. Lisicki). Większość prawie natychmiast weszła w role udawania, że mamy do czynienia z poważną polityką i polityczką, i komentowała wystąpienie pani Kopacz, z równą powagą, z jaką filozof o przezwisku Lenin wieszczył, że państwem będzie mogła kierować kucharka. Do tego poziomu zniżyła się też część blogerów na Salonie24, co jest zupełnie niezrozumiałe – bo jest to rezygnacja z rozumu zupełnie dobrowolna.

Przyznam, że pani Kopacz w swoim expose wypadła lepiej niż można się było spodziewać.  Oczywiście to zasługa sytuacji, w której jej zadanie polegało jedynie na przeczytaniu tekstu ze zrozumieniem, lub przynajmniej udawaniu zrozumienia. Nie ubolewam tu nad faktem, że ktoś ten tekst pani Kopacz napisał, bo to raczej normalna praktyka. Pytanie tylko czy został on napisany na podstawie tez samej pani premier, czy brała udział w jego kształtowaniu, czy też dostała go do odczytania i nauczenia się wskazanej w tekście roli. Otóż, obawiam się, że raczej powiedziano pani premier co ma być w jej expose.

Funkcjonują dwie skrajne interpretacje. W jednej polityka jest pełna karier różnego rodzaju Nikodemów Dyzmów, bo tak naprawdę nie potrzeba do niej żadnego wybitnego intelektu: raczej zdolności dość pospolitych, braku skrupułów i trochę fartu. Wskutek tego, że co silniejsi gracze w tej zabawie wzajemnie się wykańczają (ku uciesze gawiedzi), na wierzch wypływają niejednokrotnie zupełne miernoty. Przykładów jest pełno, nie tylko w polskiej polityce. W drugiej interpretacji za wszystkim stoją siły tajne, przestępcze związki lub stowarzyszenia, w najpopularniejszej wersji – służby specjalne. To oni, prawdziwi reżyserzy historii,  na świecznikach chętnie umieszczają łatwych do sterowania, ograniczonych umysłowo osobników, bezkarnie obrażając inteligencje wyborców.

Osobiście uważam, że mity o możliwościach tajnych służb są mocno przesadzone (nie bez udziału tychże służb). Pokaz szczególnej „kompetencji” dały amerykańskie służby przed zamachem 11 września. Oglądając na ekranie decydentów dawnego WSI w charakterze ekspertów, nie widzę specjalnej różnicy pomiędzy ich poziomem umysłowym i niektórych zachwyconych nimi komentatorów. Myślę, że jest spory i stały rozdźwięk pomiędzy zamierzeniami jawnych i tajnych uczestników gry politycznej, a rezultatami ich działań. Gdy czasami wychodzi na jaw korupcja czy przestępcza działalność tego czy owego polityka (lub biznesmena), to nie można się nadziwić głupocie całego działania. Istnieje wszakże obawa, że wpadki następują nie z powodu owej głupoty, lecz przez przypadek, i że to co wykryte jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Bo żeby być dobrym oszustem i złodziejem trzeba być jednocześnie pewnego typu durniem.

Oczywiście mój wpis jest nieco przerysowany i ujawnia frustrację po kolejnym obniżeniu standardów polskiej demokracji. Redaktor Lisicki powiedział, że ciekawy jest jak wypadnie pani Kopacz na pierwszej poważnej konferencji prasowej w zderzeniu ze swobodnymi pytaniami dziennikarzy. Otóż, śmiem podejrzewać, że nie wypadnie w ogóle, bo ci, którzy piszą scenariusz do tego przedstawienia, do takiej sceny po prostu nie dopuszczą.

Jest oczywiste, że polityka jest swego rodzaju teatrem, że robiona jest pod gusta przeciętnego wyborcy, a więc niezbyt wyszukane. Ale dlaczego to u nas dochodzi do przeginania pały na każdym odcinku? Dlaczego inni mają teatr polityczny, a my przedstawienie kukiełkowe? Czy to nasi politycy są mniej rozgarnięci, niż ci na Zachodzie, czy raczej nas wszystkich mają za większych durniów niż przeciętny Niemiec lub Francuz? 

jan mak
O mnie jan mak

Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka