jan mak jan mak
4353
BLOG

Tusk i Kaczyński - kto ośmiesza stan wojenny?

jan mak jan mak Polityka Obserwuj notkę 161

Można mieć różne opinie na temat tego, kto wywołał w Polsce "wojnę polsko-polską", kto podzielił społeczeństwo, kto psuje gospodarkę i kto psuje polską demokrację. Zdecydowana większość odpowiedzi mieści się w zbiorze {Tusk, Kaczyński}. Nawet odpowiedź na pytanie o to, kto jest winny tragedii smoleńskiej, też zazwyczaj mieści się w tym zbiorze. Największym elementem tego uproszczenia jest nie uwzględnianie w tym zbiorze wiodących polskich mediów i nie przydzielenie każdemu należnej mu części winy.

Fakt, że media na bieżąco nie umiały reagować krytycznie, obiektywnie i nie podawały prawdziwych informacji, że pełnią rolę jednego z graczy na naszej scenie politycznej – sprawia, że to im należy przypisywać największą winę (tym którzy nimi kierują i tym którzy w nich pracują). To przede wszystkim żenująco niski poziom polskich mediów elektronicznych, sprawia, że nasz system nie jest postrzegany jako odpowiadający standardom demokracji zachodniej (przez większość myślących Polaków, jak sądzę, i przez coraz więcej ludzi w Europie, jak się ostatnio okazuje).

Podobnie jest w sprawie tego, kto bardziej ośmiesza stan wojenny, Tusk czy Kaczyński? To że wiodące media nawet nie postawiły tej sprawy jako alternatywy, tylko skoncentrowały się na ośmieszaniu, mniej lub bardziej prostackim i wulgarnym, Jarosława Kaczyńskiego, samo mówi za siebie. Drwiąc sobie z człowieka, który należy do tych niewielu przecież, kilkudziesięciu tysięcy ludzi w Polsce, którzy po wprowadzeniu stanu wojennego, zdecydowali się na stawianie czynnego oporu – media zaczęły tym samym ośmieszać stan wojenny. Wolne media (niszowe i internetowe), w odpowiedzi przypomniały, że Tusk też nie był internowany, podobno pił z kolegami 13 grudnia – co wzmaga efekt ośmieszania.
 
Na Salonie24 wysyp notek, w których wyraża się absmak tą "kłótnią" (tak jakby tu była jakaś symetria, a przecież żadnej symetrii nie ma). Przy okazji podważa się w ogóle etos podziemnej solidarnościowej walki. Zaczyna przeważać optyka filmu "Rozmowy kontrolowane" (niektórzy stąd tylko znają obraz stanu wojennego); a "odważny inaczej" Maciej Stuhr zapowiada kolejne dzieło traktujące stan wojenny na wesoło. Skoro psujemy demokrację, psujemy gospodarkę, to można psuć także stan świadomości społecznej na temat najnowszej historii. Czemu nie? Można wszystko obs...
 
Żeby całą tę dyskusję na S24 i w internecie (czyli, jak u nas, w enklawach  demokracji) sprowadzić na przyzwoity poziom, i odróżnić się od mainsteamowego wylewania pomyj, trzeba ustalić podstawowe fakty. 
 
Po pierwsze, fakt internowania 13 grudnia oznacza tylko to, że w "karnawale Solidarności", gdy wydawało się, że "mogą nam skoczyć", człowiek był bardziej aktywny niż inni – czy to z przyczyn ideologicznych, czy też z nadziei, że otwierają się właśnie nowe ścieżki kariery. Jeśliby listę "bohaterów Solidarności" budować na podstawie faktu internowania 13 grudnia, to oznaczałoby, że sporządziła ją bezpieka PRL, już wtedy, gdy nikt nie został jeszcze poddany prawdziwej próbie. 
 
Prawdziwym sprawdzianem był właśnie 13 grudnia, i zdecydowana większość członków Solidarności (tych 10 milionów od Lecha Wałęsy) nie zdała tego egzaminu. Większość poddała się bez oporu. I trudno się ludziom dziwić. Zagrożenie utraty bezpieczeństwa, złamania kariery, dotkliwych życiowych represji wobec własnej osoby i bliskich – było jak najbardziej realne. Realne było nawet zagrożenie utraty życia, co władze stanu wojennego starały się usilnie ludziom uświadamiać – rozstrzeliwując górników w wujku, strzelając ostrą amunicją na demonstracjach, zezwalając esbekom na bicie i mordowanie ludzi. W tych warunkach na odwagę oporu zdobyło się już tylko kilkadziesiąt tysięcy ludzi (może 100 tysięcy może 50 tysięcy, do dzisiaj nie wiemy).
 
Zarówno Tusk jak i Kaczyński byli wśród tych kilkudziesięciu tysięcy. Wynika to chociażby z wpisów w Encyklopedii Solidarności, jak i z bardziej solidnych opracowań IPN. Kaczyński był bliżej liderów podziemnej "S", bliżej centrum, ale nie oznacza to, że Tusk się mniej narażał. Trudno ocenić. Problem w tym, że w tej młócce medialnej (okładaniu cepami Kaczyńskiego), którą zrealizowano ewidentnie na polityczne zamówienie przeciwdziałania zawłaszczaniu przez PiS 13 grudnia, ośmieszeniu zaczął ulegać stan wojenny, ówczesna walka i jej znaczenie. Ci którzy kochają symetrię, dalej że pisać notki, że tak naprawdę jedni drugich warci, że nie było to takie wielkie bohaterstwo (prawdziwe bohaterstwo to było podczas okupacji hitlerowskiej), że całą prawdę o podziemiu solidarnościowym widzimy w filmie "Rozmowy kontrolowane" (którego telewizja, słusznie zwana, "publiczną", nie omieszkała przypomnieć). W ogóle ci "bohaterowie" opozycji są śmieszni (razem z Wałęsą), że wydaje im się, że cokolwiek obalili. Komunizm – wedle autorów notek – upadł w wyniku globalnych procesów historycznych, a nie został obalony, a w związku z tym – to już nasuwający się wniosek – wątpić należy czy opór po 13 grudnia miał jakikolwiek sens. 
 
Nie chce mi się tu dyskutować z tą "czeską mentalnością" i takim postrzeganiem świata. Dość się nadyskutowałem na ten temat w latach osiemdziesiątych. Jeśli ktoś ma taki pogląd, że w życiu zasadniczo nie warto się narażać dla żadnych idei, bo nic to nie daje – jego sprawa. Ja chciałbym przypomnieć jeszcze jeden fakt, który (przy takim nauczaniu historii, jakie obecnie mamy) umyka już uwadze zainteresowanych. 
 
W stanie wojennym, generalnie inaczej traktowano inteligentów, a inaczej robotników (ludzi prostych). Ryzyko byłych liderów było zazwyczaj znacznie mniejsze niż ryzyko, na przykład, anonimowego robotnika-drukarza podziemnego. To oni, robotnicy, prowadzili prawdziwą działalność podziemną, w żadnych "luksusowych internatach" nie siedzieli, i żadnych rozmów z esbekami przy kawce nie prowadzili. Z reguły dostawali pięścią między oczy i byli kopani podczas rozmowy. Niektórzy tak intensywnie, że stracili życie.
 
Mędrkujacym na temat stanu wojennego trzeba o tym stale przypominać.
jan mak
O mnie jan mak

Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka